czwartek, 30 sierpnia 2012

Wtorek/Środa . 29/30 lipca 2012

Droga powrotna do domu zajęła nam dość dużo czasu. Chłopaki co chwilę się zatrzymywali i opowiadali jakieś dowcipy albo historyjki, które im się przypominały. Cały czas było wesoło, więc w końcu przestałam zwracać uwagę na to, która jest godzina, tak więc do domu wróciłam o wiele za późno .
- Która jest godzina ? - zapytała poważnym tonem mama - Miałaś być 3 GODZINY TEMU ! - warknęła.
- Przepraszam... - wydałam z siebie cichy głosik .
- Więc może chociaż się dowiem, gdzie byłaś ? Czy nie ? - patrzała na mnie tak, jakby za chwilę chciałam mnie zabić.
- Byłam w parku... Bo widzisz, wczoraj jak poszłam Ci po to mleko, to spotkałam takiego jednego kolesia, on należy do słynnego zespołu, i widzisz, on zgubił telefon i dzisiaj po niego przyszedł z kumplami z zespołu i potem poszłam do parku a jak chciałam wrócić, to nie wiedziałam jak, więc oni mnie odprowadzili. A jak już szliśmy, to gadaliśmy i w ogóle, i straciliśmy rachubę czasu. Rozumiesz ?
- I to zajęło Ci to  godziny? Nie chciałam, żebyś mi tu streściła całe swoje życie - powiedziała wściekła - A już tym bardziej, żebyś mi opowiadała bajki o jakimś zespole i gwiazdeczkach ! Masz szlaban !
- Mamo ! Zwariowałaś ? Mówię prawdę !
- A widzisz, nie wierzę Ci !
- Bardzo się cieszę ! Idę do siebie ! Nawet nie zbliżaj się do drzwi mojego pokoju ! Zrozumiałaś ?! - wrzasnęłam wściekła . Po policzku popłynęły mi łzy. - Nie chcę Cię widzieć  ! - pobiegłam w stronę swojego pokoju.
- Elizo ! Wróć ! Natychmiast ! Jak ty się wyrażasz do własnej matki ! Nie tak Cię wychowałam ! - wrzeszczała . Zatrzymałam się i zobaczyłam, że babcia i dziadek patrzą na całą kłótnię z pokoju. Nie miałam jednak zamiaru się pohamować.
- A jak ?! Co ? Jak mnie wychowałaś ?! No proszę, powiedz !
- Elizo !
- Nie ... Proszę dalej miej mnie gdzieś !  - wybuchłam płaczem - Ty mi już nie wierzysz, nie musisz. Nie proszę Cię o zaufanie czy wiarę, w końcu Ty jesteś TYLKO moją matką ! Dobrej nocy ! - wbiegłam po schodach. Przy ostatnim schodku się potknęłam i upadłam. - Kurwa mać ! - krzyknęłam !
- Wracaj Elizo ! Teraz to już przegięłaś ! Nie będziesz przeklinać w moim domu ! - wrzeszczała matka.
- Będę robiła co mi się tylko podoba, bo to też mój dom ! Wiesz ?! I nie, nie cofnę się do Ciebie, ty też możesz ruszyć dupę ! Taka sama droga .! - ruszyłam, kuśtykając do pokoju. Bolała mnie kostka.
- Przegięłaś ! - wrzasnęła matka. Usłyszałam zbliżające się do schodów kroki. Za chwilę jednak ucichły i usłyszałam głos dziadka .
- Marta. Spokojnie. Ona jest nastolatką. Ma swoje humorki, nie rób nic głupiego !
- Tato ! Przegięła. - powiedziała mama łamiącym się głosem.
- Wiem, ale ty też tak robiłaś jak byłaś młodsza. Spokojnie, proszę Cię. 
- Dobrze, tato. 
Głosy na dole całkowicie ucichły, więc weszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i uchyliłam okno. Było mi gorąco, po kłótni z matką nie chciało mi się nic robić, ani z nikim rozmawiać. Położyłam telefon na podłogę, tuż obok łóżka, a sama położyłam się, zwrócona twarzą w poduszkę. Płakałam, nie lubiłam kłócić się z mamą, ale jeszcze bardziej nie lubiłam tego, że nigdy mi nie wierzyła. Zawsze wierzyła obcym, a to co miałam jej do powiedzenia ja, miała w dupie. To było przykre, rzadko miałam w niej wsparcie... Płakałam jeszcze chwilę, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Na telefonie wyświetlił mi się
numer Zayna ! Naprawdę, nie miał kiedy zadzwonić ? Nie odebrałam kilku połączeń od niego, więc przestał dzwonić, jednak po pięciominutowej przerwie w dzwonieniu zaczął znowu . Postanowiłam odebrać.
- Słucham ? - powiedziałam zachrypnięta. Zawsze mam chrypkę jak płaczę.
- Eliza ? W końcu odebrałaś ! - powiedział jakby uradowany. - Ale, czy ty płaczesz ?
- Nie, nie .
- Eli, słyszę ! Nie oszukasz mnie !
- Zayn, my się prawie nie znamy ! Nie, sorry ! My się nie znamy, miałam twój telefon, potem spotkaliśmy się w parku, odprowadziliście mnie i tyle ! Nie znam Was ! Wy mnie też nie! W zasadzie, to ja coś tam o Was wyczytałam, ale Ty ? Nie znasz mnie, więc skąd masz wiedzieć, jak brzmi mój głos, kiedy płaczę ?
- Mam młodsze siostry...
- Proszę Cię. Daj spokój Zayn.
- Eli .. Pogadamy ?
- Przepraszam, nie mam ochoty. Naprawdę, może zadzwoń kiedy indziej, co ? Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Trzymaj się, to ja przepraszam, że Ci przeszkodziłem.
- Dzięki za zrozumienie. Cześć.
- Papa. - powiedział smutno, po czym się rozłączyłam.
Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mówiłam Ci, że masz tu nawet nie podchodzić ?! - powiedziałam ostro w stronę drzwi.
- Ale to tylko ja, babcia. Babcia Basia. Spokojnie, wpuścisz mnie ?
- Pewnie ! - ruszyłam szybko w stronę drzwi, które otworzyłam szybkim ruchem. - Przepraszam, myślałam, że to mama. Wejdź babciu.
- Słonko, jak się czujesz ? - zapytała troskliwym tonem babcia.
- A jak mam się czuć babciu ? Jest mi ciężko, mama mi nie wierzy ! A przecież to jest Londyn, tu łatwiej niż w Polsce spotkać gwiazdę na ulicy.
- Wiem kochanie. U nas w Polsce nie spotyka się chłopców z boysbandów. - powiedziała z uśmieszkiem. Spojrzałam z niedowierzaniem, babcia zna takie słowa jak boysband ? WTF ?! - Wiem, wiem. Dziwnie brzmi słowo "boysband" z ust babci. Ale ćwiczyłam przed przyjazdem do Anglii.
- Co znaczy, że ćwiczyłaś, babciu? - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- To znaczy, że spędzałam strasznie dużo czasu z Anią. Tą twoją przyjaciółką. Bo wiesz, od kiedy Cię nie ma, jest mi ciężko, nie wiem co się dzieje w okolicy, nie ma kto mi robić zakupów w Biedronce.- obie wybuchłyśmy śmiechem na słowo " Biedronka ". Zawsze jak robiłyśmy zakupy w tym markecie, robiło się nam jakoś weselej. - A Ania sama zadeklarowała się, że będzie mi pomagać.
- Oj, babciu, tęskniłam za Tobą. - przytuliłam się do babci najmocniej jak umiałam. 
- Ale spokojnie, Elizo. Wiem, że tęskniłaś, ale nie musisz mnie dusić z tego powodu - zaczęła się śmiać.
- Przepraszam.
- Więc, jak. Porozmawiamy trochę o mamie i o Tobie ?
- Nie chętnie, ale chyba tak trzeba, prawda ?
- Zawsze Cię uczyłam, że jeżeli nie chcesz o kimś rozmawiać, to nie musisz. Więc jak?
- Chyba należy. Nawet chciałabym z kimś porozmawiać o mamie. Szczerze i bez tajemnic. Ale tu nie mam z kim. Widzisz babciu, od kiedy się tu przeprowadziłyśmy, jest gorzej niż wcześniej. Rzadko rozmawiam z mamą, a  nie mam nikogo, z kim mogłabym jeszcze pogadać, o czymkolwiek. Zawsze tylko z Anią albo z Tobą babciu przez Skype. Dobrze, że jesteś nowoczesną babcią. Inaczej bym tu zdziczała.
- Ale zaraz szkoła, jeszcze tylko kilka dni, tak ? Czy się mylę ?
- Nie, nie mylisz się babciu. Ale w szkole taż nikogo nie znam, więc to mi za bardzo nie pomogło.
- Ale na pewno poznasz pełno miłych ludzi !
- Mam taką nadzieję. Przynajmniej ryj mi nie będzie usychał. - babcia spojrzała na mnie karcąco - Przepraszam za zwrot.
- Kochanie, nie masz ryja i nie lubię jak tak nazywasz swoją buźkę. A co do mamy, to wiesz, że z nią nigdy łatwo nie było. I nie będzie, ale nie można się poddawać. Spędzajcie ze sobą więcej czasu, idźcie do kina, teatru, parku rozrywki, spędźcie czas tak jak za starych dobrych czasów. Mama na pewno by się ucieszyła, gdybyś zaprosiła ją na jakiś ciekawy film. Albo gdziekolwiek indziej. Staraj się nie krzyczeć tak dużo, i nie rzucać takich wulgaryzmów w jej stronę, jej też nie jest łatwo.
- Gdyby tata żył ...
- Kochanie, nie ożywisz go tymi słowami. Wiem, że jest Wam ciężko. Nie ma go z nami już 5 lat.
- I nigdy nie będzie.
- Kochanie. Nie płacz. Wszyscy cierpią z tego powodu, kochałam go jak własnego syna. Ale cóż, life is brutal.
- Babciu ! LIFE IS BRUTAL ?! Skąd to znasz?
- Mówiłam, Ania. - powiedziała, po czym usłyszałyśmy głos, prawdopodobnie z jadalni. Mama wołała nas na kolację. - Idziemy ?
- Nie, sama idź babciu, nie chce mi się jeść.
- Idziemy, to już nie jest prośba. - Babcia złapała mnie za rękę i ściągnęła z uśmiechem z łóżka. - Ruchy.
Próbowałam nadążyć za babcią, ale kostka strasznie mnie bolała, więc szłam trochę bardziej z tyłu. Ze schodów nie chciało mi się schodzić, więc usiadłam na ramę i po niej zjechałam. Zeskoczyłam na lewą nogę, bo prawa mnie bolała, podniosłam wzrok i zobaczyłam, że przypatrują mi się wszyscy obecni.
Uśmiechnęłam się tylko do babci, która przekręciła oczami i kulejąc ruszyłam w stronę stołu.
- Co Ci jest ? - zapytała mama, udając że ją to nie bardzo obchodzi. Albo nie udając.
- Potknęłam się na schodach i skrzywiłam mi się noga. Upadłam na kostkę, i tyle. Nic takiego.
- Nic takiego. - mruknęła pod nosem mama - Siadaj na krzesło i połóż nogę na drugie - posłuchałam. Mama spojrzała na moją kostkę, dotknęła ją i zrobiła wielkie oczy. Przy okazji, jak ją dotknęła, to myślałam, że zesram się z bólu. - Złamana !
- Na pewno nie. Tylko nadwyrężona - powiedziałam.
- Chyba ja jestem tutaj starsz ... - zamilkła. Spojrzała na dziadka, który dał jej znać, żeby nie kończyła tego zdania. - Cóż, myślę, że jednak jest złamana. Jedziemy do lekarza.
- Nigdzie nie jadę ! - krzyknęłam
- Słonkoo ... - powiedziała babcia i spojrzała na mnie porozumiewawczo. - Chyba o czymś rozmawiałyśmy ?
- Tak, przepraszam. Mogę pojechać, jeżeli to konieczne. - zaczęłam się podnosić z krzesła - Mamo, mogłabyś przynieść mi telefon ? Leży obok łóżka.
- Jesteś pewna, że będzie Ci potrzebny u lekarza? - zapytała dość łagodnie.
- Hmmm. Może nie... Nieważne.
- Jedziemy. Oprzyj się o mnie. 
Do samochodu doszłam oparta o mamę i babcię. Dziadek też z nami pojechał. Szczerze mówiąc, to nie chce mi się za bardzo opisywać wizyty u lekarza ani tego jak zakładano mi gips. Nie należy to do najprzyjemniejszych wspomnień.
Wróciliśmy do domu ok. 23:00. Mama wykupiła mi kule w aptece, chciała wynająć wózek inwalidzki, ale jak tylko to usłyszałam, to nie powstrzymała mnie nawet babcia i powiedziałam jej, że ją chyba powaliło, jeżeli myśli, że będę jeździła na tym gównie ze złamaną nogą. O dziwo, mama tylko się uśmiechnęła.
Po powrocie do domu poszłam do łazienki a potem prosto do swojego pokoju. Zapaliłam światło i wrzasnęłam. Matko ! Na moim łóżku leżał Niall i Harry, na podłodze siedzieli Zayn i Liam a na parapecie siedział jakgdyby nigdy nic Louis, który przeglądał mojego laptopa.
- Co wy tu robicie ? - zapytałam - Wystraszyłam się! Jak się tu dostaliście ?!
- Bo widzisz - zaczął poważnie Louis, który odkładał mojego laptopa na podłogę. - Zayn się zamartwiał, że płakałaś przez telefon i chciał się za wszelkie skarby dostać do Ciebie, a Niall i reszta, w tym ja, postanowiliśmy Cię bardziej poznać. No, bo w końcu ty coś tam o nas wyczytałaś, a my o Tobie nic nie wiemy.
- Louis, to nadal nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Zostawiłaś otwarte okno - powiedział uśmiechnięty Liam.
- Cholera. Następnym razem zamknę. - mruknęłam.
- Damy radę. - powiedział nie przejmując się moimi słowami Harry.
- Właśnie, Hazza ma rację. Są jeszcze inne sposoby. - skomentował Niall.
- Jaka faza ? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie faza tylko Hazza - powiedział Harry. - Taka moja ksywka. - nabijali się ze mnie wszyscy. - Dobre, faza. A co to jest faza, bo w angielskim nie ma takiego słowa. - zapytał ciut mniej rozbawiony Harry.
- Faza ? Faza to taki zajebisty stan po ... Hmm. Narkotykach, alkoholu. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Aha. Zapamiętam. - powiedział Harry.
- Harry faza - zaczął śmiać się Liam. - Fajne słowo. Faza.
- Rzeczywiście - dodał Niall - Faza.
- Będziecie teraz przeżywać słowo "Faza" ? Słowo jak każde inne, tyle, że polskie.
- Zajebiste polskie słowo - wtrącił Niall. Harry patrzył na mnie zdezorientowany.
- Więc, po co tu jesteście ? - zapytałam, zamykając drzwi na klucz.
- Masz duży pokój. Lubisz marchewki ? - powiedział Loius.
- Tak, lubię. Ale nie do przesady. Więc, co tu robicie?
- Siedzimy. W zasadzie to Louis teraz dopiero siada, bo znowu wziął twojego laptopa.
- Widzę - powiedziałam patrząc na Louisa. Dopiero teraz zobaczyłam, że Zayn nie zmienił nawet pozycji siedzenia od kiedy weszłam do pokoju. Siedział, praktycznie nie ruszając się. 
- O ! Ona ma gips na nodze ! - Wrzasnął Niall - Jak ?
- Co jak ? - zapytałam. 
- Jak to zrobiłaś ? Siadaj . Nie stój. Harry, posuń dupę. - Harry posłusznie usiadł na łóżku. Podeszłam do nich i usiadłam pomiędzy nimi. Dopiero teraz Zayn się poruszył. 
- Nijak. Po prostu złamałam kostkę.
- Jak ? - zapytał Zayn. Odezwał się po raz pierwszy tego wieczoru.
- Biegłam po schodach i wywróciłam się. Upadłam na kostkę i tyle. Nie ma co więcej gadać.
- Cholera. - burknął Zayn - Mogłabyś bardziej na Siebie uważać. - powiedział to jakby warcząc. W tym momencie wszyscy razem spojrzeliśmy na niego. - Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć tak wrednie, po prostu się martwię.
- Uuuua . Zayn się zakochał ! - Zaczęli śpiewać Niall i Harry. Za chwilę dołączyli do nich także Liam i Louis. - Zayn się zakochał, zakochał się w Elizie. - czułam, że się czerwienię. Zayn nagle podniósł się z podłogi i rzucił w Harrego swoim telefonem. Zaczęli się naparzać.
- Ej spokój ! Chcemy z mamą  mieć sufit w salonie !
- Sorry - bąknął Harry - Malik zaczął.
- Jasne. - powiedział uśmiechnięty Niall.
- A nie ? - zapytał Harry
- W zasadzie to my go rozdrażniliśmy. - odparł Loius.
- Tommy ? Mógłbyś się nie odzywać ? - zapytał żartem Harry.
- Tommy ? - zapytałam - Dlaczego Tommy ?
- Louis Tomlinson. Tak mnie nazywają - powiedział z promiennym uśmiechem na twarzy Louis.
- Faza, Tommy ! Co jeszcze wymyślicie ? - zapytałam i nagle uświadomiłam sobie, że znowu powiedziałam "faza". - Cholera - chłopaki nabijali się ze mnie.
- Znowu powiedziała " Faza" - śmiał się Niall - To chyba twoja nowa ksywka, Hazza.
- Przestań Nialler, pomyliła się. - powiedział drwiąco Liam. Mówiąc to, ledwo wstrzymywał śmiech. - Zrozum ją. - wybuchnął śmiechem.
- Dasz mi marchewkę ? - zapytał Louis. - Proszę !
- Marchewkę? - zapytałam
- Marchewkę. Louis uwielbia marchewki. A ja jestem głodny, masz coś do jedzenia, czy mam skoczyć na fast-food'a ? - Powiedział Niall.
- Niall jest wiecznie nie najedzony - powiedział Zayn.
- A co chcesz zjeść ? - zapytałam Nialla. 
- Cokolwiek, byle by się nie ruszało. - powiedział promiennie się uśmiechając.
- Jasne, zaraz skoczę do kuchni . - powiedziałam.
- Pomogę Ci - powiedział Zayn. - Jeżeli chcesz.
- Wiesz, nie wiem jak na Ciebie zareaguje mama o tej porze. Chyba lepiej jak pójdę sama. - odparłam. Miałam już wychodzić z pokoju, kiedy zobaczyłam zarys postaci przy moich drzwiach.
- Elizo, wychodzimy z babcią i dziadkiem, idziemy do teatru, babcia załatwiła jakimś cudem bilety, poradzisz sobie ? - zapytała mama
- Pewnie. Jedziecie samochodem ? 
- Tak. Chociaż, mamy jeszcze sporo czasu, więc może pójdziemy na pieszo. Jakby co to dzwoń, ale mogę nie odebrać, wiesz, teatr.
- Jasne, miłej zabawy. Dzwońcie jak przyjdziecie to Wam drzwi otworze.
- Dobrze, do zobaczenia. - Usłyszałam, że mama już zeszła ze schodów, więc poszłam zamknąć drzwi. 
- Chłopaki ! Wolna chata ! Niall ! Możesz się najeść do woli ! - Wrzasnęłam - Chodźcie na dół.
- Jedzeeeeeeeeeeeenieeeeeeeeeeeee ! - zobaczyłam Niallera, który zjechał po rurze przy schodach, wrzeszcząć. - Jeeeeeedzeeeeeeeeeenieeeeeeee ! W końcu !
- Cały Niall - skomentował Louis - Myśli tylko o jedzeniu - mówił schodząc wolno po schodach.
- Mam marchewki ! - powiedział Nialler, pokazując Tommy'emu cały pęczek marchewek ! - I to chyba nie są kupowane marchewki, tylko z hodowli ! - mówił, kusząc Louis'a Niall.
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaarcheeeeeeeeewkii ! - zaczął wrzeszczeć Tommy - Daaaaaaaaaaaaaaawaaaaaaaaaaaj jeeeeeeeeeeee !
Spojrzałam na Nialla i Tommy'ego wielkimi oczami.
- Nie przejmuj się, oni tak zawsze. Przyzwyczaisz się. - Liam próbował mnie pocieszyć.
- Przyzwyczaję się ? Planujecie więcej wizyt ? - zapytałam przerażona .
- Pewnie, nie odpuścimy. Za fajna jesteś ! - powiedział Loius.
- Zawstydziłeś mnie - powiedziałam sarkastycznie.
- Naprawdę jesteś super - powiedział cicho Zayn, szepcząc mi do ucha - I śliczna. - dodał.
Odwróciłam głowę w jego stronę i nasze twarze zetknęły się. Omal się nie pocałowaliśmy.
- Dziękuję - powiedziałam tylko po cichu - Ty też jesteś ... - nie wiedziałam co powiedzieć, więc nie skończyłam zdania i poszłam usiąść na kanapę. Louis i Niall byli w kuchni zajęci jedzeniem, Harry ganiał przerażonego Liam'a z łyżką w ręku a Zayn stał w miejscu, w którym staliśmy przed chwilą razem.
- Mogę się dosiąść - zapytał Zayn - Chyba, że nie chcesz, to spoko.
- Niee, siadaj - posunęłam się mu - Czemu nic dzisiaj nie mówisz ? - zapytałam Zayn'a
- Wiesz, martwiłem się, jak ze mną rozmawiałaś przez telefon. Dlatego tu jesteśmy, musiałem zobaczyć co się stało. Chciałem porozmawiać, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać, przy tych imbecylach. - powiedział lekko uśmiechając się podczas wymawiania słowa "imbecyle".
- Wypraszam sobie - wrzasnął Niall, który miał pełną buzię moich płatków śniadaniowych, więc można się domyślić, że byliśmy z Zayn'em opluci płatkami. - Imbecyle ?
- Pozytywnie ! Pozytywne imbecyle ! I nic już nie mów Niall ! Jesteśmy cali w jedzeniu. ! - powiedział Zayn do Nialla, po czym blondynek poszedł z powrotem do kuchni. 
- Więc, powiesz mi co się stało, że płakałaś ? - zapytał nieśmiało Zayn.
- Tak, jeżeli najpierw wyjaśnisz mi, dlaczego Faza gania Liam'a z łyżką po mieszkaniu, a ten wrzeszczy w niebogłosy ? - zapytałam.
- Cóż, Liam panicznie boi się łyżek. Gania go dla jaj, z nudów. Lubimy się dręczyć. Ogólnie mamy różne dziwactwa, na przyszłość już Ci powiem, że Hazza lubi biegać na golasa, pewnie jak się bardziej poznamy, to będzie latał po twoim domu nago. On się tego nie wstydzi. Loiu's, hmmm... On uwielbia marchewki i kocha dziewczyny, które jedzą marchewki. Niall - on cały czas by jadł. Non stop ! Jest wiecznie głodny. A ja ? Hmm. Nie jestem bez winy, uzależniłem się od tatuaży i ... cóż, palę papierosy. Aha, znowu powiedziałaś Faza zamiast Hazza. - uśmiechnął się szeroko.-  Ale może wróćmy do tematu twoich problemów.
- Pokłóciłam się z mamą, tak  na poważnie. Nie odzywałam się do niej, ma mnie w dupie, nie interesuje ją co się ze mną dzieje. Nie liczę się dla niej i tyle. Nie uwierzyła mi, że Cię spotkałam, że jesteś gwiazdą. Po prostu mnie wyśmiała, więc nie wytrzymałam i jej wygarnęłam. I to wszystko, potem się popłakałam, bo nie wytrzymałam. Poza tym brak mi taty. Jest ciężko. - Zayn spojrzał mi w oczy, uświadomiłam sobie, że nie wiem nic o moim ojcu. - Wiesz, mój ojciec nie żyje, zmarł na raka. Nie ma go z nami od 5 lat. Dalej nie mogę uwierzyć w to, że go nie ma.
- Przykro mi. - przytulił mnie. - Naprawdę. Rozumiem Cię. - patrzył mi głęboko w oczy przez dłuższą chwilę, nawet nie czułam, że nasze twarze się do siebie zbliżają. Zahipnotyzowały mnie śliczne, ciemne oczy Zayn'a. W pewnym momencie pocałowaliśmy się. Nie wiem jak to się stało. Całowaliśmy się dłuższą chwilę, po czym oderwałam swoje usta od jego ust, wstałam i poszłam dość szybkim krokiem > jak na kogoś o kulach ze złamaną nogą, to szłam dość szybko <  w stronę łazienki. 
- Zaczekaj ! - krzyknął za mną Zayn - Eliza ! Nie chciałem, przepraszam! Nie wiem jak to się stało. - krzyczał za mną.
Dostrzegłam, że wszyscy się na nas patrzą. Nawet Liam , któremu na ramieniu leżała łyżka nie wrzeszczał, tylko patrzał na mnie jakby przerażony. Weszłam szybko do łazienki i ... popłakałam się. Kurwa, wyszłam na dziwkę, znam Zayna od doby i go pocałowałam ?! Co gorsza, ja się w nim chyba nawet zakochałam ! Siedziałam w łazience ok 30 minut, po czym ogarnęłam się i wyszłam do salonu. Zobaczyłam, że kuchnia jest już posprzątana a wszyscy chłopacy siedzą w salonie na kanapie i fotelach.   Tylko... Nie było Zayn'a. Spojrzałam na nich ze łzami w oczach. Spojrzałam na telefon, który właśnie zaczął dzwonić. Odebrałam, to mama.
- Kochanie, nie wrócimy dzisiaj, tylko jutro, jesteśmy u cioci Ivy i babci i dziadka. Może zostaniemy dłużej, tylko przyjadę po rzeczy. Poradzisz sobie sama chociaż przez 2 dni ? - zapytała mama.
- Pewnie, zostańcie ile chcecie. Mogę tu zostać parę dni sama, nie umrę. Mamo jestem zmęczona. Dobranoc.
- Jutro zadzwonię, w zasadzie to dzisiaj po południu. Dobrej nocy. - rozłączyłam się.
- Gdzie Zayn ? - zapytałam.
- Poszedł zapalić. Wyjdziesz do niego ? - zapytał Niall.
- Przepraszam, ale nie. Nie mogę. - powiedziałam załamującym się głosem. Zaczynałam płakać.
- Ej, nie płacz. Nic się nie stało. Zapomnimy o tym i po sprawie, nie martw się, nikt się nie dowie i nie będziemy się z Was śmiać. - powiedział Louis, który podszedł do mnie i mnie przytulił. Nie chciałam się odrywać od jego ramienia, musiałam się komuś wypłakać. Musiałam jednak się pozbierać, bo Zayn właśnie wchodził do domu.
- Jeżeli chcecie, możecie u mnie przenocować. Łóżek jest dużo, mieszkanie jest spore, możecie zostać - powiedziałam do chłopaków.
- Nie, może my się będziemy już zbierać. - powiedział Faza . Hazza.
- Tak, nie będziemy Ci zawracać głowy. - dodał Niall.
- Dokładnie. Będziemy spadać. Sorry, że się wkradliśmy. - powiedział Liam, delikatnie się uśmiechając.
- No trzymaj się. - tym razem powiedział Loui's. - I nie płacz już, co?
- Spróbuję. - powiedziałam mu z delikatnym uśmiechem.
- Idziemy chłopaki - zagarnął Liam. - Trzymaj się Lui !
- Trzymajcie się. - powiedziałam. Zobaczyłam, że chłopaki idą w stronę drzwi, za to Zayn kierował się w moją stronę.
- Przepraszam Cię, to moja wina. Nie wiem, czemu to zrobiłem. Poniosło mnie, nigdy wcześniej ...- nie dałam dokończyć Zayn'owi.
- Nie tłumacz się, oddałam pocałunek, więc po części też jestem winna. Przepraszam. - powiedziałam. po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz. Zapomnijmy o tym. Przepraszam - powiedział Zayn wycierając mi delikatnie łzę swoją ręką.   Naprawdę nie chciałem, po prostu masz piękne oczy, zapatrzyłem się, śliczna jesteś, rozmawialiśmy... Nie umiem tego wytłumaczyć. Przepraszam. - Przytulił mnie na pożegnanie. - Nie gniewaj się proszę, jeżeli chcesz, to więcej się nie odezwę.
- Daj mi po prostu odpocząć, ok ? - powiedziałam - nie musimy od razu zrywać kontaktów. Masz rację, zapomnijmy o tym i tyle. Nie było niczego. - mówiłam, patrząc znowu w jego cudne, brązowe oczy, aż do momentu w którym Niall rozdarł się z podwórka :
- Zayn, rusz ten swój zacny tyłek do auta, jedziemy już !
- To ja spadam - przytulił mnie jeszcze raz - Trzymaj się. Przepraszam i dobranoc. - Zayn wyszedł.
- Dobranoc. - powiedziałam mu na pożegnanie. Zamknęłam drzwi, zgasiłam światła i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i poczułam, że na czymś leżę. Jak widać los chciał, żebym spotkała Zayn'a w najbliższym czasie, bo jak na złość leżałam na jego telefonie. Położyłam go tuż obok mojego i położyłam się spać. Od razu zasnęłam, może to i dobrze, przynajmniej nie myślałam o tym, co się stało, a o czym chciałam zapomnieć... 

sobota, 11 sierpnia 2012

Poniedziałek . 28 lipca 2012 r.

Przeprowadziłyśmy się z mamą do Londynu, bo jak ona twierdzi, tu będziemy miały lepsze życie niż w Polsce. Fakt faktem, perfekcyjnie umiem Angielski, wiele lat się go uczyłam, od małego, bo tata był Anglikiem. Zawsze mnie pouczał, że nie ważne, że on aktualnie nawija po Polsku, ważne, że jest rodowitym Anglikiem, a ja jego córką i dlatego mam umieć oba języki. I umiem. Bo inaczej nie dogadałabym się ani z babcią, ani z dziadkiem, ani z nikim inny ze strony taty. Czasem nawet nauczyciele mówili, że lepiej umiem język Angielski niż Polski. To nawet dobrze, przynajmniej się nie zbłaźnię rozmawiając z ludźmi w szkole, czy po prostu robiąc zakupy. I tyle. A przecież tu mam mieszkać, więc nie mogę od razu się zbłaźnić . Ughh.
Cóż, mama jak to ona, zawsze kombinuje. Mówiła, że nigdy, przenigdy nie wyjedzie za granicę do pracy, a co tu dopiero mówić o przeprowadzce. A tu nagle ? Wyjechała mi z tekstem " Córuś, przeprowadzamy się do Anglii, mam już kupiony dom, wszystko jest umeblowane, zapisałam Cię już nawet do szkoły. " Mówiła to z takim entuzjazmem ... No ale co zrobić? Mamy nie przegadam, za huja. !

Szybko się przeprowadziłyśmy, minął nie cały tydzień, a my byłyśmy już w nowym domu rozpakowane jakbyśmy wcale się nie przeprowadzał, tylko mieszkały tu od lat. No, w zasadzie to mama, bo jak ja gdzieś dłużej mieszkam, to jest tam straszny bałagan. Nienawidzę sprzątać, ale do porządku nic nie mam ;) No ale cóż, wiecznie nie będę opisywać samej przeprowadzki... ;D

Mama wysłała mnie do sklepu, było już dość późno, okolice 23, ale jej zachciało się mleka. ! WTF ?! Wysyłam mnie o tej godzinie do sklepu po mleko ? I to nie ze sklepu za rogiem, tylko do jakiegoś SuperMarketu kilka przecznic dalej ! Masakra, nie ? Ale nie sprzeciwiałam się za bardzo, chciałam się ogólnie gdzieś przejść, potrzebowałam świeżego powietrza. Ubrałam szybko sweterek i wyszłam z domu. Szłam dość spokojnym krokiem, nie śpieszyło mi się zbytnio. Przez jakiś czas patrzałam na ludzi do koła, na sklepy oświetlone tysiącami kolorowych żarówek ( w Polsce coś takiego przecież zdarza się tylko na Boże Narodzenie ), bilboardy z kolorowymi reklamami i podziwiałam to, co dotychczas było mi nieznane, a teraz ma mi być codziennością . Potem jednak przestało mnie to wszystko interesować, zrobiło mi się smutno, przypomniałam sobie tatę, gdy mówił mi, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza, zanim umarł. Cóż, dalej nie mogę pogodzić się z jego śmiercią. Szłam więc i patrzałam na swoje trampki, nie interesując się zbytnio tym, co dzieje się za mną i przede mną. No i to był mój błąd. Przeszłam tak może jeszcze z 10 metrów i nagle wpadłam na jakiegoś kolesia. Miał kaptur na głowie, chyba jak go szturchnęłam to mu spadł.
- Cholera - powiedziałam jakby sama do siebie. - Jak chodzisz?
- To ty na mnie weszłaś - powiedział zaniepokojony.
Spojrzałam na jego twarz. Kojarzyłam go skądś, ale nie mam pojęcia skąd. Koleś złapał mnie za rękę i szybko pobiegł w jakąś ciemną uliczkę ciągnąc mnie za sobą. 

- Nie piszcz ! Błagam Cię, nie piszcz. ! - powiedział - Mam już dość tych wszystkich fanek na dziś. Więc proszę Cię, oszczędź mi tego i nie zwołuj tu kolejnej chmary piszczących nastolatek - mówił błagalnym, trochę poddenerwowanym tonem.
- Co ? Nie miałam zamiaru piszczeć. No chyba, że dlatego, że jakiś nieznany koleś ciągnął mnie w stronę ciemnej, ponurej uliczki po zmroku. Poza tym, jakie fanki ? O czym Ty mówisz, co ?
- Jej, czyli nie jesteś moją fanką ? - powiedział to jakby szczęśliwy i trochę zawiedziony. 

- Nie, koleś puść mnie, bo zacznę wrzeszczeć. Rozumiesz ? 
- Jasne - rozluźnił moją rękę z uścisku - Idź. Aha, i nie mów nikomu o tym spotkaniu, ok ? - Uśmiechnął się jeszcze delikatnie, nałożył kaptur na głowę, poprawił bluzę i poszedł. 
- Cześć - krzyknął w oddali i poszedł w swoją stronę dość szybkim krokiem.
Matko, to było dziwne. Nawet bardzo. Stałam tam jeszcze chwilę i już miałam ruszyć do marketu < który na całe szczęście był na przeciwko > gdy nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Wyjęłam komórkę z kieszeni, ale to nie ona dzwoniła. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam telefon leżący na ziemii, wraz z jakimś świstkiem papieru. Podniosłam go i zobaczyłam fotkę jakiegoś chłopaka w loczkach i szerokim < ładnym > uśmiechu, a pod spodem pisało Harry dzwoni. Chwilę się zastanawiałam, czy odebrać, czy nie. Hmm. Zignorowałam połączenie. Telefon postanowiłam wziąść i spróbować jakoś znaleźć właściciela.
Wróciłam do domu z mlekiem dla mamy, rzuciłam je w jej stronę i postanowiłam się położyć. Weszłam do swojego pokoju, zabrałam pidżamę i poszłam się wykąpać. Oba telefony zostały na biurku. Będąc w łazience usłyszałam, że ktoś cały czas dobijał się na znaleziony telefon. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się spać. Prawie zasypiałam, kiedy nagle usłyszałam dzwonek, koło mojego ucha.
- Kurwa ! - warknęłam - Kto do cholery?  - Spojrzałam na oba telefony, to znowu nijaki Harry. Postanowiłam tym razem odebrać.
- Zayn ? W końcu ! Ile razy trzeba do Ciebie dzwonić ?
- Wiesz, to nie Zayn, tylko Eliza. Znalazłam ten telefon dzisiaj ... Nie dawno ... Nie wiem czyj to fon, więc postaram się jutro poszukać właściciela. A teraz proszę, daj mi spać. Dobranoc ! I nie dzwoń więcej.
- Ale. ... - rozłączyłam się. 

Położyłam się z powrotem i zasnęłam. Obudziłam się dopiero ok. 8 rano. Uczesałam się i delikatnie pomalowałam, ale nie chciało mi się zbytnio ubierać, więc zrobiłam sobie tylko płatki z mlekiem, wzięłam laptopa i poszłam do salonu. Zabrałam też telefon nijakiego Zayn'a. Poszukałam informacji w telefonie, myślałam, że cokolwiek zdołam znaleźć. Na próżno jednak szukałam, wszystko zabezpieczone hasłem. Zobaczyłam jednak ikonkę Facebooka, postanowiłam zobaczyć, nie wkraść się na konto, tylko zobaczyć jakąkolwiek informację o właścicielu. I znalazłam, na moje szczęście Zayn się nie wylogował. Popatrzałam na jego profil i w końcu zobaczyłam - imię, nazwisko i zdjęcie. To ten koleś, który zaczepił mnie na ulicy i prosił, żebym nie piszczała. Hmm, to było dziwne. Uruchomiłam laptopa i szybko włączyłam Google. Wpisałam " Zayn Malik ", bo tak było napisane na facebooku. Wyszukało. Matkoo, około 32 400 000 wyników. Jejku, szok. Kim jest ten koleś ? Włączyłam Wikipedię i oczywiście, 
znalazłam odpowiedź na pytanie ! 
Koleś jest członkiem zespołu One Direction !


Ja pierdole ! To ten zespół, który tak bardzo kocha moja przyjaciółka Ania. Szok . O.O
Zaczęłam się zastanawiać nad tym jak mu zwrócić ten telefon, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. 

Otworzyłam, ku mojemu zdziwieniu stał tam Zayn, Harry i jacyś jeszcze inni  kolesie. Hmm, to chyba reszta zespołu.
- Hej ! - powiedział szeroko uśmiechnięty Zayn - Hmm, też lubię spać, ale nie po to tu jestem - zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodziło z tym spaniem i nagle uświadomiłam sobie, że stoję przed zespołem, znanym na skalę światową w pidżamie ! - Wpadłem po telefon, ale widzę, że chyba Ci przeszkadzamy ?
- Niee, sorry, nie spodziewałam się gości. Już Ci go daję. - ruszyłam w stronę kanapy, na której leżał telefon, ale obróciłam się i spojrzałam w okno. - Wiecie, może lepiej dla Was jak wejdziecie do środka i zamkniecie za sobą drzwi, co ?
- Czemu - zapytał nadal uśmiechnięty Zayn.
- Spójrzcie do tyłu. Wydaję mi się, że wczoraj starałeś się uniknąć właśnie takiej sytuacji, nie?
- O cholera. - powiedział i szybko wszedł do środka wraz z resztą chłopaków.
- Siadajcie, i tak szybko stąd nie wyjdziecie . - podałam telefon Zayn'owi - szukałam informacji o tobie... One Direction ?
- Tak - powiedział dumnie blondynek, po czym mrugnął do mnie. - Widzę, że jednak wiesz.
- Dowiedziałam się. Chciałam się z Tobą jakoś skontaktować ... hmm... - spojrzałam na laptopa, bo jak na złość zapomniałam imienia - o.. Zayn. Tak, próbowałam się z Tobą skontaktować Zayn. Nie wiedziałam tylko jak.
- No właśnie widzimy - powiedział jeden z gości. - Tak w ogóle, to ja jestem Louis. Ten blondynek to Niall, ten obok mnie to Liam, a ten w loczkach to...
- To Harry - nie dałam dokończyć Louis'owi.
- Taak, sorry, że Cię obudziłem.
- Jasne, nie ma sprawy. - powiedziałam z sarkazmem. Za chwilę jednak się uśmiechnęłam, Harry ma takie słodki dołeczki,gdy się uśmiecha.
- Wiesz, chętnie zostalibyśmy dłużej, ale musimy już jechać. Dzięki wielkie za ten telefon Elizo. - powiedział Zayn.
- Właśnie, musimy jechać - dodał Louis. - Dzięki za to, że nas ostrzegłaś i pozwoliłaś zostać przez chwilę u siebie, ale musimy jechać. Pa.- powiedzieli chórem Harry, Niall, Liam i Louis odchodząc.
- Trzymaj się - powiedział Zayn - naprawdę dziękuję - przytulił mnie < ? > i wyszedł - Trzymaj się ! -krzyknął uśmiechając się z ulicy.
- Taak, cześć chłopaki - powiedziałam szczerze się uśmiechając.
Spojrzałam się na zegarek i zobaczyłam, że jest już 13. Ubrałam się i ogarnęłam szybko i postanowiłam wyjść na miasto. Wyłączyłam laptopa i wyszłam z domu. Poszłam gdzieś dość daleko, szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie jestem. Ale to był jakiś park. Usiadłam na jednej z ławek i zamknęłam oczy. Nie chciałam robić nic a nic, tylko myśleć.. Posiedziałam tak może jakieś 10 minut i poczułam, że ktoś usiadł obok mnie. Nie otwierałam oczu, wiedziałam, że to typowe, ludzie tu siadają obok Ciebie zazwyczaj nie pytając o Twoją zgodę. Nagle poczułam, że dostałam sms-a. Odebrałam wiadomość od nieznanego numeru, o treści " Spójrz w lewo ". Zastanowiłam się, kto mógł to napisać i spojrzałam w lewo. Obok mnie siedział nie kto inny, jak Zayn . A na ławce obok siedziała cała reszta bandy :)
- Chyba mam do Ciebie szczęście - powiedział uśmiechnięty Zayn.
- Hmm. Chyba tak - odpowiedziałam mu szeroko się uśmiechając. - Tylko skąd masz mój numer?
- Mam swoje sposoby. - powiedział.
- Taak, a jakie ? - zapytałam podejrzliwie.
- Niall bawił się Twoim telefonem i spisał mi numer.
- Aaaa. Czyli to wszystko sprawka Niall'a ? - zapytałam specjalnie podnosząc głos. Spojrzałam w stronę Niall'a, który wstał z ławki i w szerokim uśmiechu ukłonił się delikatnie.
- Do twoich usług Elizo - powiedział śmiejąc się .
- Hmmm . No to znaczy, że się od Was tak szybko nie uwolnię ? - zapytałam Zayn'a.
- Nie ma szans ! - krzyknął z oddali Harry. - Nie uwolnisz się od nas tak łatwo.
- Właśnie, a w razie czego, wiem gdzie mieszkasz - powiedział Liam, dość poważny i groźnym tonem, po czym wszyscy razem wybuchliśmy śmiechem.
- Nie ma tak dobrze - uśmiechnął się Louis.
- W dodatku mamy twój numer i adres. - powiedział Niall.
- Więc masz przechlapane - powiedział, ciągle śmiejąc się Harry.
- Ahh , moje życie właśnie legło w gruzach - powiedziałam żartem, przekręcając oczy. - Współczuję sobie - uśmiechnęłam się do chłopaków.
W parku siedzieliśmy jeszcze ok. 2 godziny, gadając o wszystkim i o niczym, śmiejąc się i wygłupiając. Wszystko zepsuło się, gdy zadzwoniła moja mama, musiałam wracać do domu, bo przyjechali dziadkowie. W innych okolicznościach była bym szczęśliwa, ale teraz ? Ughh. Zebrałam się szybko i poszłam w stronę wyjścia, po czym uświadomiłam sobie, że nie znam drogi powrotnej. Podeszłam do chłopaków.
- Mam takie jedno, głupie pytanie ...
- Nie wiesz, jak wrócić do domu ? - powiedział uśmiechnięty Niall.
- Wiedziałem, że trafiła tu przypadkiem. - uśmiechnął się Louis.
- Ale możemy Cię odprowadzić - zaoferował się Zayn. - Przynajmniej ja mogę Cię odprowadzić.
- No coż, chyba będę zmuszona skorzystać - uśmiechnęłam się do chłopaków i ruszyliśmy w drogę powrotną ...


CDN . :)

Tak w ogóle, to sorry, jeżeli coś pomylę, ale to mój pierwszy blog o One Direction i szczerze mówiąc, zaczęłam się nimi interesować dopiero niedawno temu, dzięki mojej przyjaciółce Adzie . ♥ Jakby co daje link do jej bloga o 1D
:  
http://iwillalwaysbeguilty.blogspot.com/ polecam ♥