sobota, 11 sierpnia 2012

Poniedziałek . 28 lipca 2012 r.

Przeprowadziłyśmy się z mamą do Londynu, bo jak ona twierdzi, tu będziemy miały lepsze życie niż w Polsce. Fakt faktem, perfekcyjnie umiem Angielski, wiele lat się go uczyłam, od małego, bo tata był Anglikiem. Zawsze mnie pouczał, że nie ważne, że on aktualnie nawija po Polsku, ważne, że jest rodowitym Anglikiem, a ja jego córką i dlatego mam umieć oba języki. I umiem. Bo inaczej nie dogadałabym się ani z babcią, ani z dziadkiem, ani z nikim inny ze strony taty. Czasem nawet nauczyciele mówili, że lepiej umiem język Angielski niż Polski. To nawet dobrze, przynajmniej się nie zbłaźnię rozmawiając z ludźmi w szkole, czy po prostu robiąc zakupy. I tyle. A przecież tu mam mieszkać, więc nie mogę od razu się zbłaźnić . Ughh.
Cóż, mama jak to ona, zawsze kombinuje. Mówiła, że nigdy, przenigdy nie wyjedzie za granicę do pracy, a co tu dopiero mówić o przeprowadzce. A tu nagle ? Wyjechała mi z tekstem " Córuś, przeprowadzamy się do Anglii, mam już kupiony dom, wszystko jest umeblowane, zapisałam Cię już nawet do szkoły. " Mówiła to z takim entuzjazmem ... No ale co zrobić? Mamy nie przegadam, za huja. !

Szybko się przeprowadziłyśmy, minął nie cały tydzień, a my byłyśmy już w nowym domu rozpakowane jakbyśmy wcale się nie przeprowadzał, tylko mieszkały tu od lat. No, w zasadzie to mama, bo jak ja gdzieś dłużej mieszkam, to jest tam straszny bałagan. Nienawidzę sprzątać, ale do porządku nic nie mam ;) No ale cóż, wiecznie nie będę opisywać samej przeprowadzki... ;D

Mama wysłała mnie do sklepu, było już dość późno, okolice 23, ale jej zachciało się mleka. ! WTF ?! Wysyłam mnie o tej godzinie do sklepu po mleko ? I to nie ze sklepu za rogiem, tylko do jakiegoś SuperMarketu kilka przecznic dalej ! Masakra, nie ? Ale nie sprzeciwiałam się za bardzo, chciałam się ogólnie gdzieś przejść, potrzebowałam świeżego powietrza. Ubrałam szybko sweterek i wyszłam z domu. Szłam dość spokojnym krokiem, nie śpieszyło mi się zbytnio. Przez jakiś czas patrzałam na ludzi do koła, na sklepy oświetlone tysiącami kolorowych żarówek ( w Polsce coś takiego przecież zdarza się tylko na Boże Narodzenie ), bilboardy z kolorowymi reklamami i podziwiałam to, co dotychczas było mi nieznane, a teraz ma mi być codziennością . Potem jednak przestało mnie to wszystko interesować, zrobiło mi się smutno, przypomniałam sobie tatę, gdy mówił mi, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza, zanim umarł. Cóż, dalej nie mogę pogodzić się z jego śmiercią. Szłam więc i patrzałam na swoje trampki, nie interesując się zbytnio tym, co dzieje się za mną i przede mną. No i to był mój błąd. Przeszłam tak może jeszcze z 10 metrów i nagle wpadłam na jakiegoś kolesia. Miał kaptur na głowie, chyba jak go szturchnęłam to mu spadł.
- Cholera - powiedziałam jakby sama do siebie. - Jak chodzisz?
- To ty na mnie weszłaś - powiedział zaniepokojony.
Spojrzałam na jego twarz. Kojarzyłam go skądś, ale nie mam pojęcia skąd. Koleś złapał mnie za rękę i szybko pobiegł w jakąś ciemną uliczkę ciągnąc mnie za sobą. 

- Nie piszcz ! Błagam Cię, nie piszcz. ! - powiedział - Mam już dość tych wszystkich fanek na dziś. Więc proszę Cię, oszczędź mi tego i nie zwołuj tu kolejnej chmary piszczących nastolatek - mówił błagalnym, trochę poddenerwowanym tonem.
- Co ? Nie miałam zamiaru piszczeć. No chyba, że dlatego, że jakiś nieznany koleś ciągnął mnie w stronę ciemnej, ponurej uliczki po zmroku. Poza tym, jakie fanki ? O czym Ty mówisz, co ?
- Jej, czyli nie jesteś moją fanką ? - powiedział to jakby szczęśliwy i trochę zawiedziony. 

- Nie, koleś puść mnie, bo zacznę wrzeszczeć. Rozumiesz ? 
- Jasne - rozluźnił moją rękę z uścisku - Idź. Aha, i nie mów nikomu o tym spotkaniu, ok ? - Uśmiechnął się jeszcze delikatnie, nałożył kaptur na głowę, poprawił bluzę i poszedł. 
- Cześć - krzyknął w oddali i poszedł w swoją stronę dość szybkim krokiem.
Matko, to było dziwne. Nawet bardzo. Stałam tam jeszcze chwilę i już miałam ruszyć do marketu < który na całe szczęście był na przeciwko > gdy nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Wyjęłam komórkę z kieszeni, ale to nie ona dzwoniła. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam telefon leżący na ziemii, wraz z jakimś świstkiem papieru. Podniosłam go i zobaczyłam fotkę jakiegoś chłopaka w loczkach i szerokim < ładnym > uśmiechu, a pod spodem pisało Harry dzwoni. Chwilę się zastanawiałam, czy odebrać, czy nie. Hmm. Zignorowałam połączenie. Telefon postanowiłam wziąść i spróbować jakoś znaleźć właściciela.
Wróciłam do domu z mlekiem dla mamy, rzuciłam je w jej stronę i postanowiłam się położyć. Weszłam do swojego pokoju, zabrałam pidżamę i poszłam się wykąpać. Oba telefony zostały na biurku. Będąc w łazience usłyszałam, że ktoś cały czas dobijał się na znaleziony telefon. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się spać. Prawie zasypiałam, kiedy nagle usłyszałam dzwonek, koło mojego ucha.
- Kurwa ! - warknęłam - Kto do cholery?  - Spojrzałam na oba telefony, to znowu nijaki Harry. Postanowiłam tym razem odebrać.
- Zayn ? W końcu ! Ile razy trzeba do Ciebie dzwonić ?
- Wiesz, to nie Zayn, tylko Eliza. Znalazłam ten telefon dzisiaj ... Nie dawno ... Nie wiem czyj to fon, więc postaram się jutro poszukać właściciela. A teraz proszę, daj mi spać. Dobranoc ! I nie dzwoń więcej.
- Ale. ... - rozłączyłam się. 

Położyłam się z powrotem i zasnęłam. Obudziłam się dopiero ok. 8 rano. Uczesałam się i delikatnie pomalowałam, ale nie chciało mi się zbytnio ubierać, więc zrobiłam sobie tylko płatki z mlekiem, wzięłam laptopa i poszłam do salonu. Zabrałam też telefon nijakiego Zayn'a. Poszukałam informacji w telefonie, myślałam, że cokolwiek zdołam znaleźć. Na próżno jednak szukałam, wszystko zabezpieczone hasłem. Zobaczyłam jednak ikonkę Facebooka, postanowiłam zobaczyć, nie wkraść się na konto, tylko zobaczyć jakąkolwiek informację o właścicielu. I znalazłam, na moje szczęście Zayn się nie wylogował. Popatrzałam na jego profil i w końcu zobaczyłam - imię, nazwisko i zdjęcie. To ten koleś, który zaczepił mnie na ulicy i prosił, żebym nie piszczała. Hmm, to było dziwne. Uruchomiłam laptopa i szybko włączyłam Google. Wpisałam " Zayn Malik ", bo tak było napisane na facebooku. Wyszukało. Matkoo, około 32 400 000 wyników. Jejku, szok. Kim jest ten koleś ? Włączyłam Wikipedię i oczywiście, 
znalazłam odpowiedź na pytanie ! 
Koleś jest członkiem zespołu One Direction !


Ja pierdole ! To ten zespół, który tak bardzo kocha moja przyjaciółka Ania. Szok . O.O
Zaczęłam się zastanawiać nad tym jak mu zwrócić ten telefon, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. 

Otworzyłam, ku mojemu zdziwieniu stał tam Zayn, Harry i jacyś jeszcze inni  kolesie. Hmm, to chyba reszta zespołu.
- Hej ! - powiedział szeroko uśmiechnięty Zayn - Hmm, też lubię spać, ale nie po to tu jestem - zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodziło z tym spaniem i nagle uświadomiłam sobie, że stoję przed zespołem, znanym na skalę światową w pidżamie ! - Wpadłem po telefon, ale widzę, że chyba Ci przeszkadzamy ?
- Niee, sorry, nie spodziewałam się gości. Już Ci go daję. - ruszyłam w stronę kanapy, na której leżał telefon, ale obróciłam się i spojrzałam w okno. - Wiecie, może lepiej dla Was jak wejdziecie do środka i zamkniecie za sobą drzwi, co ?
- Czemu - zapytał nadal uśmiechnięty Zayn.
- Spójrzcie do tyłu. Wydaję mi się, że wczoraj starałeś się uniknąć właśnie takiej sytuacji, nie?
- O cholera. - powiedział i szybko wszedł do środka wraz z resztą chłopaków.
- Siadajcie, i tak szybko stąd nie wyjdziecie . - podałam telefon Zayn'owi - szukałam informacji o tobie... One Direction ?
- Tak - powiedział dumnie blondynek, po czym mrugnął do mnie. - Widzę, że jednak wiesz.
- Dowiedziałam się. Chciałam się z Tobą jakoś skontaktować ... hmm... - spojrzałam na laptopa, bo jak na złość zapomniałam imienia - o.. Zayn. Tak, próbowałam się z Tobą skontaktować Zayn. Nie wiedziałam tylko jak.
- No właśnie widzimy - powiedział jeden z gości. - Tak w ogóle, to ja jestem Louis. Ten blondynek to Niall, ten obok mnie to Liam, a ten w loczkach to...
- To Harry - nie dałam dokończyć Louis'owi.
- Taak, sorry, że Cię obudziłem.
- Jasne, nie ma sprawy. - powiedziałam z sarkazmem. Za chwilę jednak się uśmiechnęłam, Harry ma takie słodki dołeczki,gdy się uśmiecha.
- Wiesz, chętnie zostalibyśmy dłużej, ale musimy już jechać. Dzięki wielkie za ten telefon Elizo. - powiedział Zayn.
- Właśnie, musimy jechać - dodał Louis. - Dzięki za to, że nas ostrzegłaś i pozwoliłaś zostać przez chwilę u siebie, ale musimy jechać. Pa.- powiedzieli chórem Harry, Niall, Liam i Louis odchodząc.
- Trzymaj się - powiedział Zayn - naprawdę dziękuję - przytulił mnie < ? > i wyszedł - Trzymaj się ! -krzyknął uśmiechając się z ulicy.
- Taak, cześć chłopaki - powiedziałam szczerze się uśmiechając.
Spojrzałam się na zegarek i zobaczyłam, że jest już 13. Ubrałam się i ogarnęłam szybko i postanowiłam wyjść na miasto. Wyłączyłam laptopa i wyszłam z domu. Poszłam gdzieś dość daleko, szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie jestem. Ale to był jakiś park. Usiadłam na jednej z ławek i zamknęłam oczy. Nie chciałam robić nic a nic, tylko myśleć.. Posiedziałam tak może jakieś 10 minut i poczułam, że ktoś usiadł obok mnie. Nie otwierałam oczu, wiedziałam, że to typowe, ludzie tu siadają obok Ciebie zazwyczaj nie pytając o Twoją zgodę. Nagle poczułam, że dostałam sms-a. Odebrałam wiadomość od nieznanego numeru, o treści " Spójrz w lewo ". Zastanowiłam się, kto mógł to napisać i spojrzałam w lewo. Obok mnie siedział nie kto inny, jak Zayn . A na ławce obok siedziała cała reszta bandy :)
- Chyba mam do Ciebie szczęście - powiedział uśmiechnięty Zayn.
- Hmm. Chyba tak - odpowiedziałam mu szeroko się uśmiechając. - Tylko skąd masz mój numer?
- Mam swoje sposoby. - powiedział.
- Taak, a jakie ? - zapytałam podejrzliwie.
- Niall bawił się Twoim telefonem i spisał mi numer.
- Aaaa. Czyli to wszystko sprawka Niall'a ? - zapytałam specjalnie podnosząc głos. Spojrzałam w stronę Niall'a, który wstał z ławki i w szerokim uśmiechu ukłonił się delikatnie.
- Do twoich usług Elizo - powiedział śmiejąc się .
- Hmmm . No to znaczy, że się od Was tak szybko nie uwolnię ? - zapytałam Zayn'a.
- Nie ma szans ! - krzyknął z oddali Harry. - Nie uwolnisz się od nas tak łatwo.
- Właśnie, a w razie czego, wiem gdzie mieszkasz - powiedział Liam, dość poważny i groźnym tonem, po czym wszyscy razem wybuchliśmy śmiechem.
- Nie ma tak dobrze - uśmiechnął się Louis.
- W dodatku mamy twój numer i adres. - powiedział Niall.
- Więc masz przechlapane - powiedział, ciągle śmiejąc się Harry.
- Ahh , moje życie właśnie legło w gruzach - powiedziałam żartem, przekręcając oczy. - Współczuję sobie - uśmiechnęłam się do chłopaków.
W parku siedzieliśmy jeszcze ok. 2 godziny, gadając o wszystkim i o niczym, śmiejąc się i wygłupiając. Wszystko zepsuło się, gdy zadzwoniła moja mama, musiałam wracać do domu, bo przyjechali dziadkowie. W innych okolicznościach była bym szczęśliwa, ale teraz ? Ughh. Zebrałam się szybko i poszłam w stronę wyjścia, po czym uświadomiłam sobie, że nie znam drogi powrotnej. Podeszłam do chłopaków.
- Mam takie jedno, głupie pytanie ...
- Nie wiesz, jak wrócić do domu ? - powiedział uśmiechnięty Niall.
- Wiedziałem, że trafiła tu przypadkiem. - uśmiechnął się Louis.
- Ale możemy Cię odprowadzić - zaoferował się Zayn. - Przynajmniej ja mogę Cię odprowadzić.
- No coż, chyba będę zmuszona skorzystać - uśmiechnęłam się do chłopaków i ruszyliśmy w drogę powrotną ...


CDN . :)

Tak w ogóle, to sorry, jeżeli coś pomylę, ale to mój pierwszy blog o One Direction i szczerze mówiąc, zaczęłam się nimi interesować dopiero niedawno temu, dzięki mojej przyjaciółce Adzie . ♥ Jakby co daje link do jej bloga o 1D
:  
http://iwillalwaysbeguilty.blogspot.com/ polecam ♥ 

2 komentarze: